Młody yuppie (Edward Norton), wbity w narzucony przez "wyścig szczurów" styl życia, cierpi na bezsenność. Za namową lekarza trafia na spotkania terapeutyczne ludzi ciężko i śmiertelnie chorych. Paradoksalnie odnajduje - w spotkaniach pełnych bólu i cierpienia - spokój. Wkrótce spotyka na swej drodze przewrotnego anarchistę Tylera Durdena
Z jednej strony perfekcyjna reżyseria, z drugiej strony przerost formy nad treścią, z jednej strony zabawa z widzem i budowa fabuły w oparciu o psychodelę i schizofrenię.
Z drugiej strony próby zamaskowania głupot i dziur mnogością interpretacji nie dającą się określić konwencją.
Z jednej strony dialogi nacechowane...
Genialny utwór Pixies w ostatnich minutach filmu i " You met me at a very strange time in my
life" wypowiedziane przez Tylera trzymającego rękę Marli na tle walących się wieżowców -
scena, której nigdy nie zapomnę, bo, według mnie, nie da się jej zapomnieć. Coś pięknego.
Przyznam, że zachęcony wysoką notą na filmwebie obejrzałem go.Tylko nie potrafię, zrozumieć jednego,dlaczego tak wysokie miejsce w rankingu??Pitt cenię go,Norton>mój ulubiony aktor!Film, poniżej oczekiwań.